Nasz urlop w Budapeszcie rozpoczęliśmy od dotarcia do naszego apartamentu, który wynajęliśmy w bardzo fajnym hotelu apartamentowym. Kilka dni spędzonych w kilkunastometrowym pokoju, potykając się o własne bagaże budzi we mnie klaustrofobiczne reakcje, więc zdecydowaliśmy się na średniej wielkości mieszkanko 🙂 W hotelu przywitał nas starszy Pan w koszulce Chelsea, zaprowadził nas do garażu, po czym skrupulatnie przez kolejne 15 minut instruował jak mamy zaparkować samochód… wreszcie padło słowo 'perfect’ co oznaczało, że możemy zgasić silnik 🙂 Okazało się, że był fanem Jose Mourinho, a koszulkę nosił zawsze gdy go widzieliśmy… pewnie miał ich kilka 🙂 Obsługa hotelu była naprawdę super, wszyscy uśmiechnięci, mili i pomocni w każdej sytuacji. Polecili nam naprawdę fajną restaurację w pobliżu, z typowo węgierską kuchnią, która stała się naszą ulubioną i kilka razy tam jedliśmy 🙂 Nasz apartament nie był ulokowany w ścisłym centrum Budapesztu ale na upartego do największych atrakcji mogliśmy dojść pieszo, a do Parlamentu i Mostu Łańcuchowego mieliśmy ok 10 minut spacerem.
Zabytek numer 1na naszej mapie zwiedzania to oczywiście Parlament! Jego widok, zwłaszcza nocą, zaliczam do jednych z najpiękniejszych obrazków z podróży, które zajmują ważne miejsce w mojej pamięci 🙂 W świetle dziennym robi ogromne wrażenie, ten przepych, wielkość, misterność wykonania sprawiają, że nikt nie przejdzie obok budowli obojętnie. Każdy turysta spędzi na ławce pod Parlamentem chociaż 10 minut, po prostu nie ma innej opcji!
Most łańcuchowy jest bez wątpienia najpiękniejszym mostem jaki do tej pory widziałam! Ogromne wrażenie robi w dzień, ale jego widok nocą wprost oszałamia! Jest to pierwszy kamienny most tworzący stałe połączenie pomiędzy leżącymi po obu stronach Dunaju Budą i Pesztem. Związanych jest z nim kilka ciekawych legend i anegdot… Jedna z nich głosi, że rzeźbiarz Janos Marshalko, którego dziełem są dwie pary lwów strzegące mostu, skoczył z rozpaczy do Dunaju gdy zorientował się, że zapomniał wyrzeźbić lwom języków 🙂 Skoku nie przeżył, a lwy jednak mają języki, chociaż przechodnie ich nie widzą 🙂 Tak głosi legenda, a tak naprawdę artysta dożył późnej starości, a wszystkim złośliwym tłumaczył, że lwy pochodzą z rodziny kotów, a jak wiadomo koty w przeciwieństwie do psów nie leżą na słońcu z językiem wywalonym na zewnątrz 🙂
Zamek Królewski to drugi pod względem rozpoznawalności zabytek kojarzący się z Budapesztem i obowiązkowy przystanek na turystycznej mapie miasta. Zwiedzanie Zamku zajmuje sporo czasu, my poświęciliśmy mu jeden wieczór, oczywiście zbyt mało… Ale przecież to nasza pierwsza wizyta w tym urokliwym mieście, więc następnym razem kiedy tam będziemy, a jestem pewna że tak będzie, obowiązkowo odwiedzę przynajmniej Muzeum Sztuki Współczesnej.
Kościół Macieja to poza budynkiem Parlamentu i Zamkiem Królewskim najbardziej rozpoznawalny element panoramy Budapesztu. My podziwialiśmy go tylko z daleka ale następnym razem postaram się go zwiedzić, jako element panoramy Budy robi ogromne wrażenie.
Polecam także wybranie się na Wyspę Małgorzaty, my zwiedzaliśmy ją na rowerach, które bez problemu wypożyczycie na miejscu. Można tam spędzić cały dzień i każdy znajdzie coś dla siebie, są tam ruiny Kościoła Franciszkanów, ogród różany i japoński, ogromne kąpielisko i restauracje. Bardzo fajne miejsce, pełne zieleni, która daje przyjemny chłód w upalne dni. Na wyspę dojdziecie Mostem Małgorzaty, a jeśli wybierzecie się tam wieczorem to będziecie mieli możliwość obejrzenia fontanny, która świeci wszystkimi kolorami tęczy 🙂
Będąc w Budapeszcie warto również przespacerować się Aleją Andrassyego, która nazywana jest ‘najbardziej kulturalnym’ traktem w mieście. Mieści się przy niej cała masa zabytkowych budynków, między innymi Opera, Operetka, Teatr Narodowy czy Instytut Polski. Na końcu Alei znajduje się Plac Bohaterów, z bardzo majestatycznymi rzeźbami, a tuż za nim mieści się Lasek Miejski, w którym również miło spędzimy czas.
Ostatniego dnia naszej przygody w Budapeszcie byliśmy już tak zmęczeni upałami, że postanowiliśmy wreszcie sprawdzić jak działa komunikacja miejska w stolicy Węgier. Za cel podróży obraliśmy sobie Górę Gellerta i postanowiliśmy tam dojechać metrem 🙂 W Budapeszcie działają cztery linie metra, dobrze ze sobą skomunikowane, my żeby dojechać do celu musieliśmy skorzystać aż z trzech. Kupujemy bilety! Banalnie proste? Wcale nie… Pan kasjer ani słowa po angielsku, a my ani słowa po węgiersku 🙂 Skończyło się na tym, że kupiliśmy pojedyncze bilety na jednokrotny przejazd ale czy z możliwością przesiadki? Tego nie byłam w stanie się dowiedzieć 🙂 No dobra będziemy kasować przy każdej zmianie linii… Wsiadamy na stacji ze skasowanymi biletami, wysiadamy, kierunkowskazy prowadzą nas do kolejnej linii, o jest peron, a gdzie kasowniki? O kurde chyba przy wejściu… wracamy… o jest jakaś Pani pewnie chce skasować nasze bilety… nie chciała 🙂 Za to wlepiła nam mandat! Co prawda była bardzo miła, strasznie nas przepraszała, nawet policzyła w końcu za jedną osobę… ale 8000 forintów poszło… Przy następnej podróży metrem sprzedawca biletów rozmawiał po angielsku, wszystko nam wytłumaczył, sprzedał odpowiednie bilety, a na koniec nawet wymienił przyjacielskie uściski 🙂 Węgrzy też słyszeli o naszej wódce 🙂
Wchodząc na Górę Gellerta warto odwiedzić Kościół w Skale, mały kościółek z duszą o bardzo bogatej historii…
Zwiedzając Budapeszt nie warto jednak opierać się na stereotypowym zwiedzaniu, starając się zobaczyć wszystkie najważniejsze budowle, poznać historię… koniecznie przespacerujcie się ulicami miasta! Każda kamienica ma w sobie coś niesamowitego, zarówno te stare, zniszczone, jak i te odnowione… I obowiązkowo spacer brzegiem Dunaju! Nocne winko wypite na trawie smakuje najlepiej 🙂
Porady, wskazówki i ciekawostki przydatne turystom znajdziecie u Anety z Hey Ho!, a link tutaj
W następnym wpisie krótkie streszczenie naszego węgierskiego jadłospisu i coś dla fanów Formuły 1:)
Ale ładnie tam! Nie wiedziałam, że Budapeszt jest taki ładny, koniecznie muszę go wpisać na moją bucket list 😀
Parlament wygląda genialnie!
„Na wyspę dojdziecie Mostem Małgorzaty, a jeśli wybierzecie się tam wieczorem to będziecie mieli możliwość obejrzenia fontanny, która świeci wszystkimi kolorami tęczy” – Uwielbiam fontanny!
Polecam! Na pewno znajdziesz tam coś co Cię oczaruje, tak jak mnie 🙂
Przepiękna relacja a zdjęcia. .. Czuję się jakbym tam była 🙂
Piękne zdjęcia! Budapeszt ma w sobie niesamowitą magię – chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić:)
Budapeszt jest naprawdę piękny. Już od dawna się wybieram, ale jakoś nie mogę dojechać 😉 Zmotywowałaś mnie tym postem. I będę uważać na bilety w środkach komunikacji miejskiej 😀 To zabawne ile kłopotów można sobie narobić i ile pieniędzy można stracić z powodu nieznajomości języków 😀
Budapeszt jest przepięknym miastem. Dziękuję za wspaniałą relację. Planujemy, że w przyszłym roku może się wybierzemy w to magiczne miejsce. Chętnie wtedy skorzystam jeszcze raz z Twojej relacji, aby za Tobą podążać w te cudowne miejsca.
W Budapeszcie zawsze byłam tylko przejazdem. Muszę tam kiedyś po prostu pojechać dla samego Budapesztu 🙂
Nie dane mi było jeszcze zobaczyć Budapeszt. Część fotografii naprawdę pięknych. Kurcze tyle miejsc mam do zobaczenia i to też muszę dopisać. Pozdrawiam
Piękna fotorelacja. Moja przyjaciółka podobnie jak ty jest zachwycona Budapesztem. Szkoda tej przygody z mandatem, ale takie są uroki podróżowania 🙂 Ostatnie zdjęcie z bucikami – urocze. Mnie interesuje cenowo taki wypad, czy Budapeszt jest drogi ?
Aniu, ceny są naprawdę różne, wszystko zależy od tego kiedy pojedziecie (oczywiście w sezonie jest drożej) i gdzie chcecie mieszkać (noclegi to jednak znacząca część kosztów). U nas zasada jest taka, że ile pieniędzy weźmiemy na wyjazd, tyle wydamy 🙂 Więc ostatnio raczej bierzemy mniej 🙂 Napisz co konkretnie Cię interesuje, czy noclegi, czy transport czy jedzenie to postaram się pomóc.