Moje wyobrażenie o Galapagos całkowicie rozminęło się z rzeczywistością. Nie wiedzieć dlaczego zawsze Galapagos wyobrażałam sobie jako rajskie wyspy, porośnięte bujną roślinnością, której ogrom i różnorodność poraża! Gdzieś w podświadomości wiedziałam, że to przecież archipelag pochodzenia wulkanicznego na Oceanie Spokojnym ale moje poprzednie wspomnienia z Ameryki Południowej kazały mi oczekiwać czegoś zupełnie innego niż to co zobaczyłam.
W takim razie zwiedzamy Galapagos! Wysp Galapagos nie da się zwiedzać ‘na własną rękę’, z tego względu że cały teren to Park Narodowy Galapagos, natomiast wody okalające wyspy są Rezerwatem Morskim Galapagos i od ponad 35 lat znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Z tego względu zwiedzanie Galapagos ogranicza się do kilku wysp, po których chodzić można tylko w określonym czasie (mam tu na myśli porę roku), po wyznaczonych ścieżkach i oczywiście tylko z przewodnikiem. Na wyspach nie można śmiecić, załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych, ani palić! Każde zboczenie z trasy kosztuje 100$ i oczywiście wszystkie te zakazy są bardzo surowo przestrzegane. Dlatego żeby zwiedzić wyspy należy wykupić sobie rejs małym jachtem, najczęściej dwudziestoosobowym, na którym się śpi, spożywa posiłki i oczywiście przemieszcza pomiędzy kolejnymi wyspami. Nie jest to rejs dla osób cierpiących na chorobę morską, ja raczej dobrze znoszę wszelkie rejsy, jednak te kilka dni na małej łódce na Oceanie Spokojnym wyjątkowo mocno utkwiło mi w pamięci i przez jakiś czas potem nie znosiłam zapachu krewetek, które jadłam na kolację pierwszej nocy na jachcie 🙂
Moją przygodę na Galapagos rozpoczęłam od przelotu z Quito na wyspę San Cristobal, czyli wyspę Świętego Krzysztofa, gdzie zostaliśmy zaokrętowani na jachcie, załoga przed wypłynięciem zapytała nas co chcemy jeść przez te kilka dni, ponieważ muszą teraz zrobić zakupy (po wypłynięciu nie ma możliwości dokupienia jakichkolwiek produktów) i ku mojej późniejszej rozpaczy zdecydowaliśmy się na owoce morza i ryby, w końcu dlaczego nie! skoro wszystko takie świeże … kto mógł przewidzieć, że nocami będzie tak bardzo bujało…
Popołudnie spędziliśmy w pobliżu Kicker Rock, popularnego miejsca do nurkowania, snorkelingu i kajakowania. Nie trzeba przywozić ze sobą swojego sprzętu, wszystko można wypożyczyć na miejscu, dobrze jednak zgłosić taką informację załodze jachtu przed wypłynięciem.
Kolejne cumowanie w pobliżu wyspy Española, najstarszej i najbardziej wysuniętej na południe wyspie całego archipelagu. Jak już staniemy stopami na wyspie i wysłuchamy wszystkich zaleceń dotyczących zwiedzania, możemy ładnie w gęsiego rozkoszować się widokiem zwierząt zamieszkujących wyspę, które przepięknie pozują 🙂 w tym wypadku zupełnie za darmo, ponieważ zakaz obejmuje również wszelkie formy dokarmiania ptaków, płazów i innych żyjątek zamieszkujących wyspę. Na plażach znajdują się miejsca lęgowe żółwi morskich, ale akurat żółwi tego dnia nie było, natomiast zakochałam się w lwach morskich, a raczej w małych lwiątkach, które są jednymi z najbardziej uroczych zwierząt jakie widziałam 🙂 Razem z rodzicami wygrzewają się na kamieniach lub na piasku albo bawią się w wodzie, można je obserwować godzinami!
I oczywiście głuptaki niebieskonogie i maskowe. Nazwa rodzaju wzięła się z ogromnego, wręcz głupiego oddania rodziców swojemu potomstwu, zwłaszcza temu jeszcze nie wyklutemu. Samica wysiadująca młode nie zeszła z gniazda dopóki jej nie zabito, dlatego były swego czasu bardzo łatwym łupem. Dziś jest to gatunek chroniony i oczywiście nie można na te śliczne ptaki polować. Inne wyjaśnienie jakie słyszałam skąd taka nazwa rodzaju, wzięła się z bardzo charakterystycznego sposobu pozyskiwania pożywienia. Głuptaki jedzą głównie ryby i żeby je złapać, skaczą, a raczej rzucają się pionowo do wody z dużych wysokości, co czasem niestety przypłacają życiem. Wyspa jest również miejscem gdzie odbywają się tańce godowe albatrosów. Na kamienistej plaży corocznie gromadzą się albatrosy aby połączyć się w pary na całe życie, tu też są ich miejsca lęgowe (ale nie tylko), można spotkać gniazda, w których znajdują się jaja, oczywiście pod stałą opieką 🙂 Nie wiadomo dlaczego albatrosy wybrały sobie właśnie tą kamienistą polanę jako miejsce miłosnych schadzek, nie jest to na pewno najbardziej romantyczne miejsce jakie widziałam, ale ptaki widocznie mają inny gust 🙂
Floreana to kolejna z wysp archipelagu, którą warto zobaczyć, głównie ze względu na zamieszkującą wyspę dużą kolonię flamingów. Co ciekawe ptaki te z natury są zupełnie białe! Różowy nie jest ich naturalnym kolorem, a barwnik którym kolorują sobie pióra – astaksantynę przyswajają wraz z pożywieniem, którym są głównie algi i glony. Intensywnie różowy kolor piór flamingi przybierają głównie w okresie godowym.
Na Floreanie znajduje się również bardzo nietypowy plażowy punkt pocztowy – Post Office Bay. Można tu zostawić kartkę do rodziny, znajomych czy do siebie samego, i obowiązkowo poszukać czy nie ma jakiejś kartki, którą moglibyśmy dostarczyć do adresata. Oczywiście wszyscy bardzo chętnie zostawiają tam kartki, zwłaszcza do siebie czekając z niecierpliwością w domu czy kartka dojdzie … moja niestety jeszcze jest na Galapagos 🙂
Oczywiście na wyspach co krok można natknąć się na 'miniaturowe smoki’, czyli iguany oraz pięknie wybarwione kraby. Iguany to najliczniejszy gatunek jaki widziałam na wyspach, praktycznie wszędzie je spotkamy, zupełnie samotne lub wygrzewające się w słońcu w towarzystwie znajomych. Coś co utkwiło mi w pamięci na bardzo długo to bardzo charakterystyczny zapach wysp 🙂 Espaniola i Floreana to wyspy zamieszkałe jedynie przez zwierzęta, człowiek praktycznie nie ingeruje w to co się dzieje na wyspie. Dlatego w upalne dni zapach odchodów, zmieszany z zapachem padliny, w połączeniu z lekką rewolucją żołądkową spowodowaną kilkugodzinnym małym sztormem, może u bardziej wrażliwych osób spowodować nieprzyjemne reakcje, a pamiętajmy, że 100$ po 3,50zł…
Wreszcie dotarliśmy na Santa Cruz! Ta wyspa spełniła choć w pewnym stopniu moje wyobrażenie o Galapagos, bujna roślinność porastająca tą wyspę to miła odmiana po kamienisto – lawowych panoramach ozdobionych co najwyżej ogromnych rozmiarów opuncjami. Po przyjeździe na Santa Cruz zdajemy sobie sprawę jak niesamowita jest przyroda… przecież wszystkie te 19 wysp powstało w wyniku ruchów tektonicznych z jednej wyspy, która wyłoniła się z morza i nigdy nie miała kontaktu z kontynentem. Na tą jedną wyspę trafiły kiedyś nasionka roślin i zwierzęta, które przystosowały się do panujących warunków i swobodnie się rozmnażały. Na każdej z wysp wytworzył się specyficzny mikroklimat, dzięki czemu gatunki zamieszkujące wyspę, choć miały tych samych przodków wyglądają zupełnie inaczej. Wyspy Galapagos to żywy dowód na radiację adaptacyjną, czyli zmiany morfologiczne obserwowane u potomstwa tego samego gatunku, który trafił do różnych nisz ekologicznych. Przykładem są tu chyba najbardziej znane oprócz żółwi zięby Darwina. Inna kwestia, że ani one zięby, raczej trznadle, ani Darwina, owszem Darwin przywiózł ich truchła do Anglii ale na tym jego rola się skończyła. To ornitolog David Lackand opublikował pierwszą prace poświęconą ekologii i ewolucji tych ptaków zamieszkujący różne wyspy archipelagu. I tak okazało się, że wszystkie ptaki zamieszkujące wyspę pochodzą od tego samego przodka, który kiedyś resztkami sił doleciał na dziwną wyspę, znalazł tam trochę jedzenia, uwił gniazdko i cierpliwie czekał aż jakaś samiczka też tu trafi. No i wreszcie trafiła… a dzieci wiadomo… im dalej od rodziców tym lepiej 🙂
Na Santa Cruz mieści się też Centrum Darwina – Darwin Research Station, główne centrum badawcze archipelagu, gdzie zajmują się między innymi hodowlą żółwi słoniowych i wprowadzaniem ich do środowiska naturalnego. Pracownicy opowiadają niesamowite historie, jakich metod używają żeby zachować ciągłość wymierających gatunków żółwi, ale intymnych szczegółów nie będę tu zdradzała 🙂 Możemy również podziwiać z bliska, chociaż pamiętajmy że bez kontaktu fizycznego najstarsze okazy tych olbrzymów. Godny polecenia jest też prywatny rezerwat żółwi, gdzie możemy zobaczyć je na wolności taplające się w wodzie, swoją wielkością robią ogromne wrażenie! Z wyspy wróciliśmy na stały ląd do Ekwadoru, a o tym co działo się w Ekwadorze opowiem w następnym wpisie 🙂
Mi sie Galapagos kojarzy wlasnie z tymi wulkanicznymi skalami i brakiem roslinnosci. Bardzo fajnoe opisalas podroz, a zdjecia pozwolily mi sie poczuc jakbym tam byla:)
Uwielbiam wracać do tych zdjęć 🙂 Mam ogromny sentyment do tych zwierzaków 🙂
Niesamowite miejsce, dosłownie raj na ziemi. Piękna fotorelacja i streszczenie twojego pobytu 🙂 Totalnie urzekły mnie lwy morskie – masz rację można w nie wpatrywać się godzinami… Zabawna ta nazwa niebieskonogiego ptaka ciekawe czy byłby zadowolony gdyby się dowiedział jak „człowiki” o nim mówią 😉 Ach mam nadzieję, ze kiedyś będzie mi dane odwiedzić to miejsce i zobaczyć te cuda na żyw 🙂
Szkoda tylko, że tak marnotrawiony jest ten skarb narodowy! Lwiątka do zjedzenia 🙂
Nie wiedziałam, że takie ciekawe zwierzęta tam są! Lwy morskie są cudowne. To ostatnie zdjęcie lwa morskiego śliczne.
Zazdroszczę calej wycieczki 😉
Są najsłodsze na świecie!
Zdjęcia niesamowite, jednka Ocean robi na mnie największe wrażenie <3 independentgirl98.blogspot.com
Zdjęcia świetne! Nawet jeśli Galapagos minęło się z Twoimi wyobrażeniami to i tak na mnie zrobiło wrażenie:)
Dzięki 🙂
Szczerze mówiąc, zazdroszczę Ci tych wszystkich cudownych zdjęć i wspomnień. Może nie byłabym w stanie przez kilka dni konsumować owoców morza, ale i tak uważam, że warto wybrać się w takie magiczne miejsce. Może w przyszłości ja również będę miała okazję fotografować podobne zwierzątka i krajobrazy. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Miłego wieczoru! 🙂
Zdjęcia to największa pamiątka, wspomnienia bezcenne!
Jakie piękne miejsce! Lwiątka skradły moje serce! 🙂
Moje też 🙂
Jej jak pięknie. Nie miałam pojecia, że wejście na wyspy jest tylko z przewodnikiem. Mimo wszystko to dobra praktyka, biorąc pod uwagę skarby, które należy tam chronić. Cudna opowieść.
No niestety to już przeszłość, trudno mi się z tym pogodzić.
Ale cudowna podroz! Tyle pieknych zdjec – te wszystkie zwierzaki, ktore zwykle oglada sie w National Geographic!
Super 🙂
Dzięki!
Przepraszam, ale skąd pomysł, że wyspy można odwiedzić li tylko ze zorganizowaną wycieczką, podczas drogiego rejsu i poruszać się wyłącznie z przewodnikiem????? jak można tak ludzi wprowadzać w błąd???.lecimy na Baltrę za 350 usd poza sezonem, 400 usd w wysokim sezonie, na mioejscu bez problemu znajdujemy nocleg w 2 os pokoju za 25 usd, przemieszczamy się na San Cristobal, Isabelę np za 30 usd w jedną stronę, wykupujemy samodzielnie wycieczki w miejsca do których rzeczywiście dostać się samemu nie można tylko podczas kilkugodzinnego zorganizowanego w większej grupie touru…itd, tak więc proszę nie odstraszać ludzi, tudzież nie wprowadzać w błąd!!!!
Nie mam zamiaru nikogo odstraszać ani wprowadzać w błąd. Jak sama Pani przyznała należy wykupić wycieczkę, ponieważ samodzielnie większości wysp zwiedzać nie można. Nie każę nikomu wykupować całego rejsu, to po prostu moja wersja wyjazdu, którą przedstawiłam.
Nie miałam pojęcia, że byłaś na Galapagos, wow 🙂 Komentarzami się nie przejmuj – wszystko sie zmienia…
Komentarzami się nie przejmuję, przerażają mnie raczej właśnie te zmiany ale co my małe, szare człowieki mamy do powiedzenia…
cytuję słowa od których zaczyna się ten wpis: ” W takim razie zwiedzamy Galapagos! Wysp Galapagos nie da się zwiedzać ‘na własną rękę’, ” Z tego względu zwiedzanie Galapagos ogranicza się do kilku wysp, po których chodzić można tylko w określonym czasie (mam tu na myśli porę roku), po wyznaczonych ścieżkach i oczywiście tylko z przewodnikiem. Na wyspach nie można śmiecić, załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych, ani palić! Każde zboczenie z trasy kosztuje 100$ i oczywiście wszystkie te zakazy są bardzo surowo przestrzegane.- otóż większych bredni jeszcze nie udało mi się przeczytać, na własną rękę przemieszczając się szybkimi łodziami możemy odwiedzić Santa Cruz, Isabelę i San Cristobal, przedtem jednak kupujemy przelot z Quito lub Guayaquil na Baltrę lub San Cristobal- najlepiej przylecieć na jedną z nich a wylecieć z drugiej w ten sposób oszczędzamy jeden odcinek szybką łodzią za 30 usd, nie ma i nie było określonego czasu- pory roku w której można li tylko i wyłącznie odwiedzać wyspy organizując pobyt na własną rękę, czyli możemy przybyć zarówno w porze suchej jak i deszczowej, na trzech wyspach, które są ogólnie dostępne i zamieszkałe poruszamy się według własnego uznania, skąd brednie, że z przewodnikiem? zarówno w Puerto Ayora jak i w Villamil i Puerto Baquerizo Moreno chodziłam wszędzie tam gdzie mnie akurat oczy poniosły czy to obserwując życie miejscowych czy też podglądając zwierzęta i jedyne zainteresowanie ze strony mieszkańców dotyczyło ciekawości skąd jestem, czy podoba mi się na wyspach, które miejsca zachwyciły mnie najbardziej, ani pracownicy parku, których niejednokrotnie spotykałam i pytałam o drogę w żaden sposób nie ingerowali w moje plany, jedynie tylko grzecznie przypominali, żeby kontakt ze zwierzętami odbywał się w bezpiecznej dla nich odległości, żeby nie zakłócać ich spokoju, mało tego pomagali mi znaleźć miejsce na rozbicie namiotu, obdzwaniając przy tym z własnych telefonów znajomych właścicieli hosteli, którzy dysponowali kawałkiem ogródka, gdzie mogłabym postawić namiot! więc bardzo proszę nie pisać bzdur, że z boczenie z dróżki kosztuje 100 usd. Jeżeli zaś chodzi o śmiecenie, palenie i załatwianie potrzeb fizjologicznych to chyba każdy człowiek z minimum kultury osobistej zdaje sobie z tego sprawę? choć może się mylę, nie każdy. Nadmienię tylko, że wróciłam 3 tygodnie temu, kilku przyjaciół odwiedzało wyspy na przełomie ostatnich 6 lat i nic pod względem organizacji podróży na Galapagos na własną rękę nie uległo zmianie.
Gdyby przeczytała Pani post do końca, a nie tylko pierwszy akapit, to dowiedziałaby się Pani, że odwiedzałam Galapagos w 2008 roku, kiedy zwiedzanie wyglądało trochę inaczej niż teraz. Niestety wiele się tam zmieniło, moim zdaniem wcale nie na lepsze, o tym wszystkim w poście. Pozdrawiam!
Skutecznie odradziłaś mi wyjazd na Galapagos. Nie lubie zorganizowanych wycieczek i chodzienia gęsiego po wyznaczonych ścieżkach. Zdjęcia bardzo fajne.
Dziękuję 🙂 Wyspy są bardzo ciekawe jednak doceni je tylko pasjonat, dlatego zawsze odradzam masowe zwiedzanie takich miejsc.
Zwiedzanie kiedyś, a teraz to ogromna różnica. Z ciekawostek – warto sobie na pamiątkę kupić ozdoby handmade.