Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce… Znacie to uczucie? Ogólna niechęć do robienia czegokolwiek, czasem mylona z lenistwem… Zagościła u mnie na dobre. Walczę z nią ale czuję, że ciągle przegrywam, na szczęście to tylko przegrane bitwy.
Wszystko zaczęło układać się jakoś nie tak, kilka złych wiadomości, nieplanowana przeprowadzka, kilka porażek, niby nic wielkiego, takie codzienne złe wiadomości, które w konsekwencji doprowadziły mnie do miejsca w którym jestem, czyli motywacyjnego dna. Wiem, że każdy miewa gorsze i słabsze dni, czasem chce nam się bardziej, czasem mniej ale u mnie to już trwało zbyt długo, dobre kilka miesięcy, dlatego powiedziałam stop!
Codzienna walka
To nie tak, że leżę cały dzień w łóżku i nic nie robię, mam bardzo rozwinięte poczucie obowiązku, które mi na to nie pozwala. Dlatego dom ogarnięty, obowiązki w pracy wypełnione i na tym koniec. Przecież wcześniej czas spędzany obecnie przed telewizorem spędzałam na siłowni, na czytaniu świetnych książek, czy pisaniu. Teraz nadrabiam zaległości serialowe i filmowe, a raczej powinnam napisać nadrabiałam, ponieważ zaczynam kolejną bitwę, mam nadzieję, że ostatnią. Próbowałam już chyba wszystkiego co do tej pory działało. Odpuszczałam na kilka dni i spędzałam czas na błogim nic nie robieniu, zwykle po kilku dniach wszystko wracało do normy i pełna nowej dawki energii szalałam! Tym razem nic! Skoro to nie działa to może weekendowy wyjazd na podładowanie akumulatorów? Nawet trzy wyjazdy nie pomogły… Nie wspomnę już o motywacyjnych książkach, podcastach i tabelkach. Skoro wszystkie bitwy przegrałam, czas wytoczyć najcięższe działa.
Martina Zawadzka Life & Business Coach
Coaching zawsze kojarzył mi się z usługą luksusową, skierowaną do dyrektorów i innych wysoko postawionych notabli. Zresztą jakoś specjalnie nigdy się tym nie interesowałam i nawet nie wiedziałam na czym tak dokładnie polega i przede wszystkim co ma na celu. Gdzieś w otchłaniach internetu natknęłam się na dobrze mi znaną Martinę, którą podziwiam od dawna i okazało się, że Martina została coachem i pokaże mi doskonałą broń do walki z moim utrapieniem. Dlaczego zaufałam właśnie Martinie? Ponieważ od dawna śledzę Jej bloga lovelajf.pl, ponieważ mi imponuje i jak sama mówi Jej życie jest Jej najlepszą wizytówką i ja się z tym zgadzam. Gdybym tylko znalazła w sobie trochę więcej odwagi sama zdecydowałabym się na roczną podróż dookoła świata. A Jej grudzień na Bali, o którym gościnnie opowiadała u mnie na blogu, trafił na moją listę ‘to do’, nie tych najpilniejszych ale jest 🙂 W słuszności mojej decyzji upewniły mnie odwiedziny na stronie martinazawadzka.pl i umówiłam się na sesję! Zdecydowałam się na sesję przez telefon, nie patrząc komuś w oczy czuję się bardziej swobodnie, dlatego ten rodzaj kontaktu jest dla mnie idealny.
Moje wrażenia po 3 sesjach
Na wstępie dodam, że to nie koniec! Co prawda Martina tak prowadzi rozmowę, że natychmiast uświadamiasz sobie jakie są twoje cele, z czym masz problem i jak go rozwiązać, jednak realizacja nie przebiega już tak gładko. Pojawiają się problemy, które wymagają przepracowania, tak przynajmniej było u mnie. Po pierwszej sesji, a właściwie drugiej, ponieważ pierwsza sesja u Martiny jest sesją organizacyjną, miałam już wszystko pięknie poukładane w głowie, pełna mobilizacja i działanie! I tu pojawił się problem, nie wszystko poszło po mojej myśli. Moim demotywatorem okazał się brak organizacji czasu. Oczywiście mam zorganizowany dzień, chodząc do pracy, automatycznie tą organizację mam narzuconą, tu chodzi o przemyślaną organizację. Opracowałam konkretne cele na każdy dzień i to realne cele, a nie takie idealne = niemożliwe do spełnienia. Każdego dnia cieszę się, że zrobiłam coś co sobie zaplanowałam i to napędza mnie do dalszego działania. Powiecie, że żadna nowość i Ameryki nie odkryłam. Ja swoją właśnie odkryłam 😉 Odkryłam swoje cele (zupełnie nowe :)) i sposób na ich realizację, już wiem co mnie zmotywuje do dalszej pracy! Po drugie w moim przypadku więcej znaczy lepiej. Ja po prostu nie mogę mieć czasu. Napięty grafik mnie motywuje! Jeśli mam zbyt mało zajęć robię jeszcze mniej. Jeśli zaplanuję sobie 2 zadania na dany dzień, zrobię jedno, ale jeśli zaplanuję sobie 10 to zrobię 8, jakoś jeszcze nie osiągnęłam idealnych 100% ale wszystko przede mną!
Szczęściara z ciebie, ze ogarnęłaś swój problem. Może i ja powinnam się z kimś spotkać lub porozmawiać? Pomyślę nad tym
Polecam bardzo, mnie pomogło, chociaż jeszcze sporo pracy przede mną. Najważniejsza lekcja to nie poddawać się 🙂 Walczę o lepszą wersję siebie 🙂
Serdecznie zapraszam. Chętnie pomogę 🙂
Trzymam kciuki za wszystkie Twoje cele.Ja ostatnio miałam podobny stan i też korzystałam z pomocy.to na dłuższą rozmowę 🙂 ściskam,B.
Dzięki Basiu! <3 Koniecznie musimy umówić się na dłuższą rozmowę! Buziaki 🙂
Super, że w końcu odnalazłaś swoje cele i je realizujesz. Start jest najtrudniejszy, trzymam kciuki 😉
Dziękuję bardzo 🙂
Czasem potrzebujemy pomocy, kiedy sami z czymś nie możemy sobie dać rady, nie ma co wówczas skrywać się we własnej skorupie, tylko szczerze z kimś o tym porozmawiać. 🙂
Dokładnie tak 🙂 Nie wiem dlaczego ale mamy często opory przed spotkaniem się ze specjalistą i nie mówię tu tylko o coachu ale też o psychologu czy innym doradcy.
Każdy sposób na zebranie się w sobie jest dobry! Sama mam przyjaciółkę, która jest Coachem i już samo to jaka bije od niej energia stawia człowieka na nogi! 🙂
To prawda, dobry coach to mega dawka energii! Pozdrawiam 🙂
Świetnie, że zamiast się dalej zagłębiać w tym marazmie zdecydowałaś się wziąć sprawy w swoje ręce i poprosić o pomoc specjalistkę. Gratuluję :). Powiem Ci, że też bardzo by mi się przydała taka sesja. Zaraz zajrzę na polecana przez Ciebie stronę :).
Zapraszam Lifestylerka 🙂
Martinę bardzo polecam, to niesamowicie inspirująca osoba, do tego świetna w tym co robi 🙂