Czy zastanawialiście się kiedyś ile leków przeciwbólowych zjadamy rocznie? Co się dzieje z tymi lekami w naszym organizmie? I co się dalej z nimi dzieje gdy je z naszego ciała wydalimy, a że wydalimy jest akurat sprawą pewną. Otóż wcale nie jest wykluczone, że za jakiś czas je znowu wypijemy… Wiem że to brzmi obrzydliwie ale takie są niestety realia… zasoby wody pitnej wciąż się kurczą i dlatego nasze oczyszczalnie ścieków mają zapewnić nam odzyskanie czystej wody, która trafi do naszych kranów.
Na początek trochę statystyki – przeciętny Polak kupuje rocznie około 34 opakowania leków, z czego głównie są to leki przeciwbólowe, które możemy kupić bez recepty nie tylko w aptece ale praktycznie w każdym sklepie, na stacji benzynowej, w kiosku, a nawet w małym sklepiku na osiedlu czy Uczelni. Polska zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem konsumpcji leków przeciwbólowych, rocznie kupujemy ponad dwa miliardy tabletek! Więcej zjadają tylko Francuzi… Natomiast co piąty Polak zjada rocznie ponad 50 tabletek walcząc z różnego rodzaju bólem. Co najczęściej kupujemy? No więc mamy trzy „najmodniejsze” substancje aktywne: ibuprofen, naproksen i dilofenak, które możemy kupić pod postacią całej masy różnego rodzaju tabletek, maści, aerozoli czy saszetek. Nie będę tu przynudzać o lekach, dla przykładu podam tylko, że sam ibuprofen możecie kupić pod następującymi nazwami: Advil, Bolinet, Brufen, Ibalgin, Ibufen, Ibum, Ibumax, Ibupar, Ibuprofen, Ibuprom, Ifenin, MIG, Motrin, Nurofen, do tego dochodzą jeszcze preparaty złożone, w których skład też wchodzi ta sama substancja czynna takie jak: Acatar Zatoki, Ibuprom Zatoki, Modafen, Nurofen Plus. Pewnie świetnie znacie te wszystkie nazwy 🙂 głównie z reklam…
Jak już taką tabletkę połkniemy to co się z nią dzieje w naszym organizmie? Jeśli jest to substancja nie wchłaniana z przewodu pokarmowego, to „przeleci” sobie przez nasz organizm w formie niezmienionej i zostanie z niego wydalona. W innym przypadku w wątrobie może ulec biotransformacji, czyli przekształceniu do innego związku chemicznego i w postaci tegoż metabolitu zostanie wydalona z naszego organizmu, oczywiście z wykorzystaniem nerek. Czyli do naszych ścieków trafia już nie jedna substancja, a na przykład cztery różne! Nie zapominajmy o lekach które wyrzucamy… i tu w zależności gdzie je wyrzucimy mogą trafić w wiele różnych miejsc. Jeśli wyrzucimy je do toalety, to trafią do ścieków, jeśli zaś do kosza to trafią na wysypisko śmieci. Obydwie opcje są fatalne! Dlaczego o tym za chwilę, a teraz UWAGA! Przeterminowane leki wyrzucamy do specjalnych pojemników w aptekach!
Jeśli farmaceutyki przedostaną się do ścieków to następnie trafiają do oczyszczalni. Powiecie pewnie, że przecież nawet jak zjecie te 50 tabletek rocznie to co to jest? Przecież to nawet nie jest jedna tabletka na tydzień… poza tym nie wszystkie ścieki trafiają do oczyszczalni… Racja! Ale pomyśleliście o ściekach szpitalnych? Jakie w nich jest stężenie leków przeciwbólowych? I te ścieki na pewno trafią do oczyszczalni, w połączeniu z pozostałymi komunalnymi dają już niezły wynik! Przydałoby się więc żeby na etapie oczyszczalni jakoś się ich pozbyć… i jeśli mówimy o ibuprofenie i naproksenie to nie ma tragedii, ponieważ większość nowoczesnych oczyszczalni unieczynnia je na poziomie około 90%. Problem pojawia się gdy mówimy o diklofenaku… tutaj skuteczność sięga już tylko około 40%, więc pozostałe 60% wraca do środowiska. Taka woda z oczyszczalni ścieków oczywiście nie trafia bezpośrednio do naszych kranów, zasila najpierw zasoby wód powierzchniowych, skąd może przedostać się do wód podziemnych i stamtąd dopiero do naszych kranów. Te substancje chemiczne oczywiście „po drodze” mogą ulec licznym przekształceniom, mogą być związane przez cząsteczki gleby, czy też zmodyfikowane lub rozłożone przez bakterie i grzyby glebowe, wreszcie mogą być wbudowane w organizmy roślinne. Dobrze by było gdyby mikroflora glebowa je rozkładała i tu warto wspomnieć, że prowadzone są interesujące badania, dzięki którym mam nadzieje uda się wyizolować szczepy bakterii i grzybów, które pozbędą się z naszych ścieków farmaceutyków. Jeśli jednak trafią do roślin to jest duża szansa, że je zjemy lub zje je jakieś zwierzątko, które my później zjemy albo trafią do wody gruntowej, która w końcu trafi do naszego kranu i ją wypijemy… nic w przyrodzie nie ginie 🙂 Jeśli natomiast nasze przeterminowane leki trafią na wysypisko śmieci to pamiętajmy, że każde opakowanie kiedyś się rozłoży a leki są rozpuszczalne w wodzie więc podczas opadów w końcu przedostaną się do gleby i wód gruntowych, a stamtąd to już wiecie. Rozumiecie teraz dlaczego tak istotne jest rozważne kupowanie leków i nie wyrzucanie ich do kosza?
W ciągu ostatnich lat coraz częściej sprawdzana jest woda trafiająca do naszych kranów pod względem obecności leków przeciwbólowych. Niestety często wynik jest pozytywny i te trzy substancje aktywne o których piszę oznaczono na poziomie od kilku do kilkuset ng/l. Nie są to oczywiście dawki śmiertelne, dla przykładu, żeby uśmiercić mysz trzeba jej podać ok. 400mg/kg ciała naproksenu czy diklofenaku, a ibuprofenu aż ok. 1300mg/kg. Ale pamiętajmy, że jeśli jakiś lek przyjmujemy codziennie to uodparniamy się na niego i później żeby przestało boleć musimy łykać kolejne tabletki… coraz większe dawki, aż w końcu całkowicie przestanie działać.
Co więc robić żeby było lepiej? Jeśli nie interesuje Cię ochrona środowiska i to w jakim stanie zostawisz Świat swoim dzieciom, to nie musisz robić nic. Jeśli natomiast jesteś choć trochę eko, to przed sięgnięciem przy kasie w Tesco po następne opakowanie leków przeciwbólowych zastanów się, czy faktycznie Ci się skończyły, a przed połknięciem kolejnej tabletki pomyśl czy boli Cię na tyle, że bez niej nie dasz rady? Wyrzucaj przeterminowane leki do specjalnych pojemników, każda tabletka, która nie trafi na wysypisko ma znaczenie!
50 tabletek rocznie? To ja już w pierwszym miesiącu tego roku przekroczyłam tę granicę…
🙂
Ja tabletki przeciwbólowe biorę naprawdę w ostateczności, raczej nigdy przy zwykłym bólu głowy. Sięgam po nie tylko w przypadku bólu kręgosłupa i to takiego którego już rzeczywiście nie da się wytrzymać. Dobrze że poruszyłaś ten temat, bo czasem człowiek sobie czegoś nie uświadamia :).
Leki można oddawać też do Gminnych Punktów Zbiórki Odpadów Niebezpiecznych, u mnie w miasteczku to niestety jedyne miejsce przyjmujące przeterminowane leki. Świetny tekst, żeby tak jeszcze do większej liczby osób trafił, szczególnie osób starszych…
Cieszę się, że Ci się podoba 🙂
Bardzo mądry i pouczający wpis, aczkolwiek ja nie jestem przeciwniczką leków – uważam jedynie, że nie można z nimi przeginać. Natomiast zgodzę się z tym dbaniem o środowisko, jednak ludzie wciąż nie zdają sobie sprawy jak długo wszystko się rozkłada – czy są to leki, czy torby plastykowe.
Bardzo mądry wpis który dał mi wiele do myślenia. ;D
Zapraszam, jęśli masz OCHOTĘ 😉 https://www.facebook.com/Dominolifestyleblog
Nie biorę tabletek przeciwbólowych dzięki naturalnej odporności na ból i zwichrowanemu zainteresowaniu litoterapia, staram się też nie myśleć, że w otoczeniu wokół czai się coś złego, jak tabletki przeciwbólowe w wodzie.
Myślę, że ludzi trzeba przede wszystkim edukować, że pigułki nie są lekiem na całe zło, a wręcz czasami to zło powodują. Ale najlepiej pomogłaby chyba moda na nie łykanie, z bólem (!) przyznaję, że ludzie najchętniej robią nie co mądre, ale co modne <|:^(
Bardzo pożyteczny wpis. Również jestem przerażona obecną liczbą reklam tych wszystkich suplementów, wyrobów medycznych, syropków i tabletek na wszystko… W domu staramy się je ograniczać do niezbędnego minimum, aczkolwiek po każdej chorobie dziecka zostaje mnóstwo niezużytych leków, bo każdy lekarz przepisuje co innego.
Cierpię niestety na bóle typowo migrenowe – zaczynające się niewinnie od delikatnego pobolewania głowy, a kończące się na okropnym bólu głowy, oczu, zębów z dodatkiem biegunek, mdłości, a nawet i wymiotów. U mnie w takim przypadku leki przeciwbólowe to mus. Czasami wpadam na „genialny” pomysł „a nuż uda mi się przecierpieć” – niestety zawsze kończy się tragicznie.
W Twoim przypadku to konieczne, zresztą ja nie mówię, że mamy przestać brać leki przeciwbólowe… Ja też czasem biorę. Tylko zwracajmy uwagę na to ile ich łykamy i co robimy z przeterminowanymi… Migren szczerze współczuję… ja na szczęście nie mam.
Obecnie mieszkam w UK i zauważyłam, że tutaj tak nie bombardują w reklamach różnymi farmaceutykami jak w Polsce. Nażresz się? Weź tabletkę na trawienie. Wypiłeś za dużo? Weź tabletkę na kaca! Jesteś zmęczony? Weź tabletkę dodającą energii. Co za bzdury. To mnie zawsze uderza, gdy jestem w Polsce i widzę reklamy w radiu, gazetach, telewizji. Zamiast promować umiar i zdrowy tryb życia, na wszystko polecają tabletki.
Ja też niestety to widzę… a ludzie bezmyślnie kupują te wszystkie cudowne środki i jedzą… Szkoda, że nie zdają sobie sprawy z konsekwencji 🙂
Bardzo ważny tekst, niestety nie każdemu się chce postępować prawidłowo.
Bardzo mądry tekst!
Przeraża mnie to jak coraz więcej leków w siebie wrzucamy, często zupełnie niepotrzebnie. Mój szef na przykład zarzuca codziennie z rana dwa ibupromy. Tak profilaktycznie. Koszmar. Najgorsze jest to, że ludzie nie widzą w tym nic dziwnego ani tym bardziej złego. Jeszcze. Zdecydowanie za mało mówi się o skutkach przesadzania z lekami przeciwbólowymi. Przydałyby się jakieś kampanie edukacyjne, ale chyba za bardzo to się nikomu nie opłaca, bo nikt o tym poważnie nie myśli.
Sama sięgam po painkillery tylko w ostateczności, przy czym ostateczność nie przytrafiła mi się już dawno, odpukać. Oczywiście są osoby, które tych leków naprawdę potrzebują, ale nie wszyscy jesteśmy takimi osobami.
Kampania społeczna w tym temacie byłaby naprawdę potrzebna, tyle tylko, że firmy farmaceutyczne, które mają duże pieniądze i wpływy nigdy do tego nie dopuszczą…
Wydaje mi się, że to zależy jaki ktoś ma ból. Jeżeli taki zwykły, to łatwo powiedzieć, że nie. Ale jak ktoś zmaga się z częstą migreną? To ja już sto razy wolę wziąć od razu tabletkę, bo może mi pomoże. A jak nie, czeka mnie kilkugodzinne (albo dłuższe) wegetowanie w łóżku, gdzie nie mogę się ruszyć, każdy dźwięk mi przeszkadza, światłowstręt… Koszmar!
Ale z drugiej strony prawda, teraz większość ludzi bierze sobie leki „ot tak”. 🙂
Ja unikam wszelkiej maści tabletek … musi być na prawdę ciężko żebym sięgnęła nie po domowe sposoby walki z bólem a po tabletki…
Bardzo ciekawe dane, nie miałam o tym pojęcia! Dzięki za podlinkowanie! Przeciwbólowych prawie w ogóle nie używam, ale będę o tym uczulać wszystkich znajomych:)
Dla mnie tabletka przeciwbólowa jest tylko i wyłącznie ostatecznością jak już czuję, że rozrywa mi łeb na części. O przeterminowanych lekach jednak znacznie za mało się mówi i cała masa ludzi jeszcze nie ma pojęcia o tym, że leków do kosza się nie wyrzuca. No cóż, przyznam się szczerze, że ja jako dziecko też o tym nie wiedziałem. Także najwyższa pora na zmianę podejścia do własnego zdrowia.
Ja sięgam po tabletkę w ostateczności, kiedy wiem, że muszę wyjść a nie mogę wstać z łóżka. Ogólnie staram się unikać.
Naprawdę staram się nie brać tabletek przeciwbólowych, ale mam tak bolesne miesiączki, że czasami po prostu nie wytrzymuję z bólu i jednak sięgam po jedną tabletkę pyralginy, żeby szybko sobie ulżyć w bólu
Ja też czasem biorę tabletki przeciwbólowe ale to już ostateczność. Najważniejsze to nie przesadzać i zwracać uwagę na to jakie leki przeciwbólowe łykamy.
Leki przeciwbólowe są rzeczywiście traktowane jako lek na całe zło. Czasami wystarczy napić się wody, czy wyjść na świeże powietrze. Zastanówmy się dwa razy, zanim łykniemy kolejną kapsułkę
Dokładnie tak! Więcej ruchu, świeżego powietrza i zdrowego jedzenia na pewno nam nie zaszkodzi, a często pomaga.
Niestety, ale reklamy mają w ty ogromny udział. Sezon jesienno-zimowy to jakiś koszmar! Zamiast śniadania powinniśmy zjadać garść tabletek, na obiad i kolację tak samo. A przecież o wiele lepiej zjeść zdrowe owoce czy warzywa, a na ból głowy wyjść na spacer albo się zdrzemnąć…
Dlatego ja jestem za całkowitym zakazem reklamy farmaceutyków. Są takie projekty ale niestety przemysł farmaceutyczny to ogromne pieniądze…
Kurcze, nigdy nie myślałam o wodzie w tym kontekście. Dałaś do myślenia. A tabletek staram się nie używać, chyba, że w ostateczności.
Bardzo dobre podejście 🙂