Ostatni rok nie był dla mnie łatwy, wprost przeciwnie, patrząc z perspektywy czasu był ciężki. Pełen skrajnych emocji, rozpaczy i żałoby, a z drugiej strony ogromnej radości i euforii. Pomimo emocjonalnego wyczerpania, jestem mu bardzo wdzięczna za to czego się o sobie dowiedziałam i jak o swoją równowagę psychiczną walczyłam. I o tej wdzięczności dzisiaj właśnie będzie.
Pasje!
Zdecydowanie 2018 to był rok, w którym najwięcej uwagi poświęciłam sobie, pomijając oczywiście te momenty w których 100% siebie oddałam innym, na szczęście takie były w mniejszości. Przez większość czasu starałam się skupiać na tym co sprawia mi przyjemność i na co mam ochotę, a nie na tym co powinnam i co wypada. Przy okazji odkryłam też że fajnie czasem zaskoczyć innych, ale przede wszystkim samą siebie i zdecydować się na coś zupełnie nieoczywistego. Warto czasem skorzystać z nadarzającej się okazji, dokonać nieoczywistego wyboru, ponieważ może okazać się, że odkryjesz coś super, na przykład to jak ogromną radość może dawać jazda szybkimi samochodami. Jestem bardzo wdzięczna za to, że dostałam taką szansę i zdecydowałam się na najfajniejsze wyzwanie tego roku i w ramach akcji #chcętoprzeżyć odkryłam swoją ogromną miłość do samochodów. Nie mogę się już doczekać otwarcia sezonu i kolejnych jazd super furami 🙂
Jestem bardzo wdzięczna za to, że w 2018 roku znalazłam czas na moją miłość do DIY, ćwicząc tym samym kreatywność i powstało z tego kilka fajnych przedmiotów, głównie wianków 🙂 Taka twórcza praca bardzo mnie uspokaja, relaksuje i pozwala oderwać się chociaż na chwilę od problemów. A poza tym efekty pracy widać od razu, co dodatkowo wprawia mnie zawsze w dobry nastrój. Moje DIY w ubiegłym roku miały jedną wspólną cechę – okrągłe kształty 🙂 Oprócz wianków powstało kilka łapaczy snów, które też są okrągłe, a przynajmniej w znacznej części. Moja miłość do wianków i ich wyplatania zaowocowała fajnym zdarzeniem, zostałam zaproszona do radia! I tak pewnego listopadowego poranka miałam przyjemność poopowiadać o nich na antenie Czwórki. Bardzo fajne wyzwanie, trochę musiałam wyjść poza swoją strefę komfortu, ale był to raczej taki mały kroczek, więc jeśli jeszcze kiedyś dostanę podobne zaproszenie, to wchodzę w to bez zastanowienia!
Rumunia!
Sama w to nie wierzę ale dałam się namówić na wyjazd do Rumunii, chociaż byłam do tych rejonów Europy bardzo sceptycznie nastawiona. Niestety z powodów rodzinnych plan wyjazdu został bardzo drastycznie okrojony i wszystko wskazuje na to, że jeszcze będę musiała tam wrócić i zrobię to z ogromną przyjemnością. Nie to żebym się zakochała w ojczyźnie Draculi ale jest tam kilka miejsc godnych polecenia. Obiecuję, że przed okresem wakacyjnym pojawi się kilka wpisów z miejsc które zwiedziliśmy i które nas zachwyciły.
Masaż!
W tym roku odkryłam ogromną miłość do masażu ciała i gdybym tylko mogła to takie SPA dla ciała fundowałabym sobie przynajmniej raz w tygodniu. Może słowo odkryłam nie koniecznie tu pasuje, ponieważ kilka razy w moim życiu byłam już masowana, w tym przez uchodzące za jedne z najlepszych masażystek na świecie Wietnamki, jednak te masaże na których byłam w tym roku były mi po prostu potrzebne i chyba dlatego tak dobrze je wspominam. W codziennej pielęgnacji stawiamy zazwyczaj na części ciała, których nie chowamy pod ubraniem, czyli twarz i dłonie, ewentualnie wklepiemy jakiś kremik w szyję i dekolt, a co z nogami, brzuchem, plecami? Przyznam się bez bicia, że sporadycznie używam balsamu do ciała ale to tylko wtedy, gdy moja skóra jest już przesuszona na maksa. O peelingu ciała nie ma mowy, po prostu mi się nie chce, albo o nim zapominam. Dlatego tak bardzo miło wspominam wizyty w Regeneris podczas których profesjonalna fizjoterapeutka nie dość, że zadbała o kondycję mojej skóry, to jeszcze wymasowała całe ciało. Uwielbiam masaże relaksacyjne, podczas których mogę się zupełnie wyłączyć i przestać myśleć, to taki czas tylko dla mnie, który nie tylko odżywi moją skórę ale też pozwoli na odpoczynek psychiczny. Dla mnie jest to jeden z najbardziej luksusowych zabiegów, nie dlatego, że jest najdroższy, bo nie jest, a dlatego, że zazwyczaj jeśli aktualnie nic nas nie boli i ten masaż nie jest koniecznością, to się na niego nie decydujemy. Łatwiej wydać te pieniądze na jakiś zabieg na twarz, czy na dobry krem. Dlatego w tym roku również wprowadzę do mojego życia trochę luksusu i spędzę kilka godzin na łóżku masażystki 🙂
Wyzwania urodowe!
Tak sobie myślę, że 2018 rok był dla mnie pełen wyzwań i powiem Wam, że żadnego nie żałuję! Również tego, że obcięłam 25 cm moich włosów i oddałam je fundacji Rak’n’Roll. Kilka miesięcy czekałam, aż urosną na tyle, żeby nadawały się do ścięcia i kiedy wreszcie miały wymaganą długość obcięłam i wysłałam. Bardzo fajne uczucie.
Wreszcie najbardziej jestem wdzięczna za to, że mam w swoim otoczeniu super kobiety, moje koleżanki z którymi uwielbiam spędzać czas i to nie tylko na plotkowaniu 🙂 Podczas naszych spotkań często tworzymy małe projekty, jak chociażby wianki na głowę z żywych kwiatów, czy plecione koce z wełny czesankowej. Tym razem wybrałyśmy się na wspólną lekcję makijażu do Makeupplace Aneta Błaszczak i było oczywiście super. Aneta to prawdziwa mistrzyni i profesjonalistka w każdym calu, która jak nikt potrafi idealnie dobrać makijaż podkreślając to co masz najlepsze, jednocześnie nie tworząc z twojej twarzy kolejnego Instagramowego klona. No i przekonała mnie do pomalowani ust na czerwono, co nie udało się dotychczas nikomu 🙂
Przybijam piątkę ze ścięciem włosów o 25 cm! I gratuluję takiego owocnego roku. Mnie też Rumunia kilka lat temu pozytywnie zaskoczyła, właśnie przez takie widoki jak na Twoim zdjęciu :).
Dzięki 🙂 Zapuszczam kolejne 25 cm <3
Piękne momenty, a łapacze snów i wianki – to świetne elementy dekoracyjne – cieszą oko 🙂
Życzę Ci więcej takich pięknych momentów – radości i zadowolenia w nowym roku 🙂
Dziękuję bardzo 🙂 Dla Ciebie też wspaniałego 2019!