Kiedy pierwszy raz zobaczyłam blogowy wpis z tagiem #MyFirst7Jobs u jednej z koleżanek, stwierdziłam, że to świetny pomysł! Czytam z zaciekawieniem wszystkie wspomnienia pierwszych płatnych i bezpłatnych prac blogerów i nie tylko. Muszę przyznać, że sporo się dowiedziałam z tych wpisów! Niektóre fakty były mi znane, inne zupełnie mnie zaskoczyły 🙂 Zaczęłam myśleć o moich pracach i nabrałam ochoty na stworzenie posta o moich siedmiu pierwszych zajęciach, które doprowadziły mnie do miejsca w którym jestem teraz. W takim razie zaczynamy!
Dziecko Ogrodników!
Właściwie nie pamiętam kiedy zaczęłam pracować 🙂 Dzieciństwo spędziłam na wsi, moi rodzice to sadownicy, dlatego już od najmłodszych lat pomagałam im właściwie we wszystkim. Jesienne zbiory jabłek, letnie zrywanie wiśni, całoroczna pomoc przy segregowaniu owoców i wreszcie sprzedaż. Wszystko to nauczyło mnie dyscypliny, zorganizowania i pracowitości. Doskonale wiedziałam, że pieniądze nie spadają z nieba i trzeba się nieźle napracować, żeby je zarobić. Oczywiście zawsze za taką pomoc coś dostawałam, zimą jeździłam na narty, latem mogłam wybrać jakiś zagraniczny wyjazd czy kolonie nad morzem, wiedziałam jednak, że najpierw muszę na to zapracować. To co wspominam najgorzej, to poranne wstawanie, jestem mega śpiochem i pobudka o 6 rano, a czasem nawet wcześniej była dla mnie najgorszą karą! Bycie dzieckiem ogrodników uświadomiło mi też, że tak naprawdę nie wszystko zależy od nas, czasem 5-minutowy grad może zniszczyć efekty całorocznej pracy. Nauczyłam się, że w życiu niestety wiele zależy od przypadku i szczęścia, chociaż wiadomo, że ciężka praca popłaca 🙂 Tak czy inaczej nie chciałam kontynuować rodzinnych tradycji.
Krakowianka sprzedająca przewodniki agroturystyczne
Po pierwszym roku studiów postanowiłam spędzić wakacje z moim chłopakiem i trochę sobie dorobić na sprzedaży przewodników agroturystycznych. Ubrana w strój Krakowianki, stałam w różnych strategicznych miejscach Warszawy i proponowałam ludziom zakup bardzo solidnie opracowanych książeczek z najlepszymi gospodarstwami agroturystycznymi w Polsce. Agroturystyka właściwie dopiero się wtedy rozwijała, więc dla Warszawiaków było to coś nowego i ciekawego, przewodniki schodziły jak świeże bułeczki! Przy okazji bułeczek, serwowaliśmy również chleb ze smalcem i kiszone ogórki 🙂 Nie mam pojęcia skąd wytrzasnęliśmy taką pracę ale do tej pory jak o niej pomyślę to na mojej twarzy pojawia się uśmiech! Musiałam być śliczną Krakowianką, ponieważ wszyscy chcieli mieć ze mną zdjęcie! Niestety ja nie mam żadnego. A szkoda!
Róże w Norwegii
W trakcie studiów miałam możliwość wyjazdu na pół roku płatnych zagranicznych praktyk. Wybrałam Norwegię 🙂 Te kilka miesięcy spędziłam nad pięknymi fiordami, niedaleko Oslo. Praca polegała na segregowaniu i pakowaniu róż, czasem pomagałam w szklarni, a czasem układałam bukiety. Wokół piękne róże i układanie bukietów! Bajeczna praca? Nic podobnego! Segregacja kwiatów i pakowanie odbywa się w chłodni, więc cały czas jest zimno i mokro, bo z wyjętych z pożywki kwiatów leje się woda. W szklarniach dla odmiany mega upał i wilgoć, więc po kilku godzinach już chyba jednak wolałam tą chłodnię 🙂 Przy układaniu bukietów też jakoś specjalnie wyżyć florystycznie się nie mogłam, ponieważ robiliśmy gotowe bukiety do supermarketów, wszystkie takie same 🙂 Wspominam tą pracę jednak bardzo miło, zarobiłam dobre pieniądze, spędziłam cudowny czas w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie jakie było dane mi zobaczyć. Dowiedziałam się również, że nie nadaję się do życia w Norwegii.
Zakon ewangelicki
Tak, dobrze widzicie 🙂 Kolejne wakacje spędziłam w koedukacyjnym zakonie ewangelickim w Niemczech. To były niesamowite 3 miesiące 🙂 Mnisi kwiatowi, bo tak ich nazywano, zajmowali się uprawą kwiatów, florystyką i sprzedażą. Ja pomagałam we wszystkim, włącznie z jeżdżeniem w każdą sobotę na jarmark, gdzie robiłam bukiety na zamówienie klientów. To właściwie tam nauczyłam się podstaw florystyki i poznałam tajniki pracy kwiaciarza 🙂 Efekty pracy są piękne, sama praca jednak nie należy do najprzyjemniejszych, a przynajmniej ja się w tym nie odnajduję. Lubię od czasu do czasu ułożyć piękny bukiet, czy upleść wianek ale żeby tak przez cały dzień to już nie. Ponadto kwiaty lubią niską temperaturę, a ja raczej bardziej ciepłolubna jestem 🙂 Tam poznałam trójkę rodzeństwa, która w wieku zaledwie kilkunastu lat wstąpiła do zakonu, zwłaszcza jedna z sióstr uświadomiła mi, jak ważne jest podejmowanie przemyślanych decyzji, a nie uleganie chwili. Po kilku latach pobytu w zakonie, najmłodsza z sióstr doszła do wniosku, że to jednak nie jest jej życiowa droga. Nie wiem jak potoczyły się ich dalsze losy, niestety nie utrzymujemy kontaktów.
Studia
Studiowanie to też praca! Czasem nawet dość dochodowa 🙂 Zamiast dorabiać na roznoszeniu ulotek, byciu kelnerką czy hostessą, postawiłam na naukę. W trakcie studiów dzięki poświęceniu czasu na wkuwanie, miałam dość wysoką średnią i stypendium, które umożliwiło mi samofinansowanie w trakcie całych 5 lat. Do tego pieniądze zarobione podczas wakacji i powiem Wam, że było całkiem dobrze! Wysoka średnia otworzyła mi też drzwi do doktoratu, o którym właściwie od zawsze marzyłam.
Sekretarka
Po skończeniu studiów często stykamy się z szarą rzeczywistością i przychodzi czas na weryfikację naszych planów. Moje zderzenie nastąpiło kilka lat później, gdy po zrobieniu doktoratu okazało się, że wolny wakat jest tylko na stanowisku sekretarki. Wyjścia miałam dwa, albo przyjąć tą pracę i czekać na wolny etat naukowo – dydaktyczny, albo porzucić marzenia i szukać czegoś innego. Wybrałam wariant pierwszy i nie żałuję! Przez półtora roku na stanowisku sekretarki wdrożyłam się w całą pracę biurową, dzięki czemu nie przeraża mnie teraz pisanie kolejnych pism i załatwianie spraw administracyjnych. Nauczyłam się robić kalkulacje, rozliczać delegacje, planować zajęcia, to przydaje mi się też teraz, więc jak się okazało, wyszło mi to na dobre!
Nauczyciel akademicki
Propozycja etatu naukowo – dydaktycznego pojawiła się dość niespodziewanie i nie muszę tu chyba pisać, że była spełnieniem moich marzeń. Praca nauczyciela akademickiego to właściwie ciągła nauka, musisz być na bieżąco z nowinkami ze swojej dziedziny i cały czas doskonalić swój warsztat. Oprócz wiedzy dobrze jest mieć też talent do jej przekazywania. Na szczęście przekazywania wiedzy można się nauczyć, wypracować w sobie pewne schematy, które nam to ułatwią, a z czasem będzie coraz łatwiej. Po kilku latach prowadzenia wykładów, widzę u siebie cechy charakteryzujące doświadczonego wykładowcę, na przykład to, że podczas wykładu opowiadam studentom historie zupełnie nie związane z tematem wykładu 😉 Sztuką jest też umieć przyznać się przed studentem, że czegoś nie wiem, w tej chwili nie wiem, ale na pewno do kolejnego wykładu już się dowiem! Czy tak wyobrażałam sobie pracę na Uczelni? Część związaną z dydaktyką tak ale jak wiecie albo nie wiecie, to zaledwie mały fragment obowiązków pracownika na etacie naukowo – dydaktycznym. Pozostaje ta właściwa, niewidoczna dla studentów praca naukowa, czyli w moim przypadku godziny spędzone w laboratorium. Nie wiem co bardziej lubię, czy analitykę, czy zajęcia ze studentami, postawiłabym chyba znak równości. Ta praca była i nadal jest spełnieniem moich marzeń! Chociaż mam czasem wątpliwości czy faktycznie o takiej pracy śniłam i czy to chcę na pewno robić do końca życia, albo przynajmniej do emerytury. Wiem natomiast z całą pewnością, że chcę przekazać moim studentom wartościową wiedzę, zainspirować ich do działania, a czy się uda? Jestem pewna, że tak! Przecież dokładnie o tej pracy marzyłam!
Tak wygląda moje #MyFirst7Jobs, jak do tej pory na siedmiu się skończyło 🙂 Blogowanie to fajna odskocznia, chociaż dość pracochłonna, może kiedyś przerodzi się w moją ósmą pracę? A jak Wasze #MyFirst7Jobs? Przyłączcie się do zabawy i piszcie w komentarzach!
Piękny masz ten wianek na zdjęciu – sama robiłaś?:)
Też kiedyś myślałam o karierze akademickiej, ale dość szybko rozeszło się to po kościach. Najważniejsze, że robisz to, co kochasz – a jeśli za jakiś czas pokochasz coś innego, zawsze możesz ruszyć w innym kierunku!
Wianek sama plotłam 🙂 Dokładnie tak! Najważniejsze to robić w życiu to co się kocha 🙂
Też napisałam swoje zestawienie pierwszych 7 prac i jutro pojawi się na moim blogu, super historie można z nich wyczytać 🙂
Ooooo przeczytam 🙂
Róże w Norwegii – tym mnie zaskoczyłaś! Masz barwną historię, dlatego cieszę się, że się nią z nami dzielisz! Każda praca uczy czegoś innego i nowego 🙂
Tak w Norwegii też uprawiają róże 🙂 Inne piękne kwiaty też 🙂
Fajnie się czyta takie wpisy 🙂
Dzięki 🙂
to jest zaskakujące, że coś nam się wydaje niespełnieniem naszych marzeń np. praca jako sekretarka po jakimś czasie okazuje się bardzo wartościową i pomocną pozycją w naszym dorobku:)
Dokładnie tak! Dlatego warto czasem porobić coś innego w życiu niż się planowało 🙂
Bardzo ciekawy i fajny post 🙂
Człowiek zanim obierze swoją drogę musi spróbować wiele rzeczy a każde doświadczenie czegoś uczy 🙂
Ja zaczynałam od bycia kelnerką 😀
No cóż, ja jeszcze nie doszłąm do 7 prac:)) Nie wiem czy to dobrze?
Pewnie! Miałaś szczęście i trafiłaś na swoją wymarzoną pracę za pierwszym razem?
Lubię czytać posty z tej serii bo można dowiedzieć się o wielu ciekawy profesjach jak np. Twoja praca w zakonie 😉
Postu takiego raczej nie napiszę bo zwyczajnie nie dobiłam jeszcze do tej siódemki 😉
Ja też uwielbiam czytać te posty 🙂 To takie przysłowiowe 7 prac, a jeśli ktoś miał mniej to tym lepiej dla niego 🙂