Moja wyprawa do Kambodży była jednym z najbardziej emocjonalnych przeżyć w moim życiu! Chociaż nie jestem osobą która łatwo się wzrusza i pochlipuje na każdej komedii romantycznej czy byle dramacie, to historia tego kraju i ludzi, którzy tam mieszkają ściskają za serce nawet najbardziej nieczułych osobników. Co mnie tak poruszyło w Kambodży? Moja bezsilność… i to, że nawet jeśli bardzo chcemy, to ciężko pomóc mieszkańcom tego pięknego kraju, nie wyrządzając im przy okazji krzywdy.
Pierwsze co zobaczyłam na lotnisku po opuszczeniu samolotu to wszędzie porozwieszane wielkie plakaty z informacją, że jeśli zobaczysz dziecko obcujące z dorosłym lub jesteś świadkiem zachowań wzbudzających w tobie podejrzenia pedofili, natychmiast zadzwoń pod numer… Do 2008 roku wykorzystywanie seksualne dzieci było normą w zachowaniu tubylców, a sex turystyka dziecięca też miała się świetnie… teraz obcowanie z nieletnim, a także tolerowanie takich zachowań karane jest więzieniem (wyrok to od 7 do 15 lat pozbawienia wolności). Czy udało się całkowicie zwalczyć ten haniebny proceder? Nie, właściwie te plakaty to tylko pozory, jednak sukcesem jest już dostosowanie prawa obowiązującego w Kambodży do światowych standardów, a także jego chociaż częściowe egzekwowanie. Statystyki podają, że rocznie ponad 100000 dzieci trafia na ulicę lub jest sprzedawane przez własnych rodziców sutenerom… dlaczego tak się dzieje? Obecni mieszkańcy Kambodży to potomkowie Khmerów, a oni wierzą, że seks z dziewicą przyniesie im szczęście w interesach i zapewni długie i szczęśliwsze życie, a przy okazji rozjaśni ich karnację! Dacie wiarę?! Między innymi dlatego tak często zdarzają się gwałty na małych dziewczynkach… a takie zgwałcone dziecko przynosi hańbę rodzinie i pecha całej wsi, więc najlepiej się takiego dziecka pozbyć, a że przy okazji można na tym zarobić…
Żeby chronić dzieci, które uciekły z domu lub zostały z niego wypędzone w Kambodży masowo zaczęły powstawać sierocińce. Instytucje te tworzone są w 90% przez prywatne osoby, dlatego nie podlegają właściwie żadnym kontrolom, a warunki w nich panujące są katastrofalne… Kiedy zainteresowałam się możliwością wolontariatu w takim sierocińcu, jako nauczyciel języka angielskiego, okazało się, że za taki wolontariat muszę… zapłacić! O co chodzi? Po głębszym researchu okazało się, że aby zdobywać pieniądze i dobrze zarabiać na sierotach, pod przykrywką wolontariuszy, pedagogów i lekarzy khmerskie sierocińce masowo odwiedzają pedofile! Proceder ten ujawniła jedna z agend ONZ, kręcąc i publikując film dokumentalny pod tytułem ‘Szczyt zdrady’.
Wspieranie finansowe i wolontariat w Kambodży to trudny temat, głównie z tego względu, że większość organizacji działających na terenie kraju nastawionych jest na zysk, a nie na realną pomoc. Dlatego decydując się na jakąkolwiek formę wsparcia trzeba bardzo dokładnie przyjrzeć się organizacji, którą chcemy wspomóc. W programie wycieczek po Kambodży często stałym punktem programu jest wizyta w sierocińcu, głównie w celu zrobienia sobie fotek z dziećmi, które są wyjątkowo śliczne… i pozostawienia datków, które jednak rzadko, a właściwie prawie nigdy do dzieci nie trafiają. My na szczęście nie mieliśmy w ofercie tej atrakcji ale postanowiliśmy obdarować dzieci w jednej z wiosek przez którą przejeżdżaliśmy przyborami szkolnymi, które zabraliśmy z Polski. Mieliśmy wszystkich gadżetów całkiem sporo, a dzieci i tak zaczęły się o to bić! Dramat! Następnym razem jeśli będę chciała biedne dzieci czymś obdarować to się dwa razy nad tym zastanowię… Wyjeżdżając z wioski nikt nic nie mówił… zapanowała wręcz grobowa cisza… ja się po prostu rozpłakałam… dzieci pobiły się o kredki, długopisy i kolorowe flamastry? Jak to możliwe w XXI wieku!
Kambodża to piękny kraj, powiedziałabym nawet, że najbardziej atrakcyjny w całej Azji, jednak paradoksalnie panuje tam straszna bieda! Ponad 1/3 mieszkańców żyje za mniej niż jednego dolara dziennie, a 65% społeczeństwa to analfabeci! Dlaczego? W latach 50-tych XX wieku w Kambodży pojawił się Ruch Czerwonych Khmerów, na którego czele stanął znany ze swojej brutalności Pol Pot. Przedstawiciele tego komunistycznego ruchu wzniecali liczne bunty, które jednak udawało się ówczesnej władzy skutecznie tłumić, aż do roku 1957, kiedy to Czerwoni Khmerzy zajęli stolicę Phnom Penh. Celem Pol Pota było stworzenie nowego państwa, na wzór starożytnego imperium Khmerów, miało więc być to państwo chłopskie, zupełnie inne od ówczesnej Kambodży. Natychmiast zamknięte zostały wszystkie szkoły, uczelnie, szpitale, zakłady pracy, fabryki, a ludzie przesiedleni z miast do wsi. Nowy rządzący miał na celu stworzenie kraju bezklasowego ale samowystarczalnego, pozbawionego wszelkich religii i przede wszystkim odciętego od całego świata. Ludzie wykształceni i urzędnicy poprzedniego systemu, a także wszyscy, którzy sprzeciwili się nowym władzom, byli prześladowani, torturowani i masowo mordowani… Na celowniku znaleźli się głównie ludzie znający języki obce, posiadający zadbane, nie zniszczone pracą dłonie i noszący okulary… Szacuje się, że w latach 1975 – 1979 zginęło od 15 do 25% społeczeństwa… nawet 3mln ludzi! Najbardziej tragiczne było to, że Pol Pot swoją armię tworzył z bardzo młodych chłopców… właściwie dzieci, którzy pod jego wpływem wydawali na śmierć nawet swoich rodziców! Młodociana armia cechowała się niesamowitym okrucieństwem… to w jaki sposób torturowano i mordowano ludzi powoduje ciarki na moim ciele na samo wspomnienie historii, które tam usłyszałam. A przecież większość oprawców, którzy dopuszczali się zbrodni żyje sobie dzisiaj gdzieś spokojnie i być może nigdy nie zostaną ukarani! Do tej pory udało się osądzić zaledwie kilku czołowych żołnierzy armii Pol Pota, on sam umarł lub został otruty zaraz po obaleniu jego rządów.
Kambodża to też kraj niesamowitych kontrastów. Większość społeczeństwa mieszka na wsi i żyje na skraju nędzy, utrzymując się głównie z uprawy ryżu, paradoksalnie właśnie o to chodziło Pol Potowi… Natomiast w miastach, zwłaszcza w stolicy zobaczymy również piękne wille i Khmerów siedzących za kierownicą Lexusów i Hammerów, wiozących rano dzieci do prywatnej, najczęściej międzynarodowej szkoły… Raczej nie dorobili się bogactwa uczciwą pracą… żyją przecież w jednym z najbardziej skorumpowanych krajów na świecie! Można tu kupić dosłownie wszystko! Zwłaszcza w pobliżu największej atrakcji turystycznej Kambodży – Angkor Wat, widać rosnące jak grzyby po deszczu pięciogwiazdkowe hotele, najczęściej jednak jest to kapitał zagraniczny, więc zyski też nie pozostają w kraju… Jedynym pozytywem jest to, że dają zatrudnienie mieszkańcom.
Pobyt w tym pięknym kraju dał mi wiele do myślenia… poczułam prawdziwą ulgę, że żyję w Polsce, a my jeszcze narzekamy? Naprawdę nie mamy na co! Wiem, że nasza historia też nie była kolorowa ale już się odbudowaliśmy po tych tragicznych wydarzeniach… a oni mają to wszystko dopiero przed sobą. Dodatkowo stwierdza się coraz więcej przypadków HIV i AIDS, powodujących w tym kraju bardzo wysoką śmiertelność.
Jak pomóc tym dzieciom? Nie jest to proste, ponieważ tak jak pisałam sieroty to niezły biznes… dlatego decydując się na pomoc materialną musimy bardzo dokładnie sprawdzić organizację którą chcemy wspomóc. A adopcje? Właściwie niemożliwe jest adoptowanie dziecka jeśli nie mieszkasz na terenie Kambodży, chyba że jesteś Angeliną Jolie, przepisy miały się zmienić ale jakoś na razie nic na ten temat nie słychać.
Powiesz: co mnie obchodzą dzieci żyjące gdzieś na końcu świata, gdy w Polsce też mamy ludzi biednych, potrzebujących pomocy. Wszystko się zgadza, tyle, że u nas wszyscy mogą liczyć na pomoc socjalną, nie są to jakieś niesamowicie wysokie pieniądze ale są, a oni nie mają nic! A pomoc, słana przez cały świat, często przez korupcję nie dociera do potrzebujących i tak błędne koło się zamyka. Stąd bierze się moja bezsilność, chciałabym pomóc ale czy faktycznie pomogę? A może tylko zapłacę za koło do nowego mercedesa właściciela kolejnego sierocińca?
Najbardziej przeraża mnie brak możliwości adopcji dzieci…nie rozumiem tego;/
Ja też nie… kiedyś adopcje były bardzo powszechne, niestety okazało się to kolejnym źródłem dochodu… przerodziło się raczej w coś na miarę handlu ludźmi, więc zamiast jakoś unormować to prawnie – zakazano.
Straszna smutna ta sytuacja z kredkami. Dla nas to coś normalnego, że damy dzieciom prezent. A one tego nie mają, i to pewnie jedyna okazja żeby to zdobyć. Uważam też, że nie powinno dawać się takim dzieciom cukierków i słodyczy, bo lepiej żeby tego nie znały – wtedy nie będą o nich myśleć. A tak zjedzą, będą zachwycone, i co? Same sobie nie kupią. To ciężka sytuacja, i mimo że chcemy pomóc, to czasem nie wiemy jak 🙁
bezsilność to chyba najgorsze uczucie ze wszystkich…..
Faktycznie skala ubóstwa i niemocy jest straszna.
Przy okazji nie rozumiem dlaczego nie dopuszcza się możliwości adopcji tych maluszków i skazuje się je na tak dramatyczny los.
To straszne o czym piszesz. Straszne. Mam w planach (jeszcze nieco odległych, ale jednak) podróż do Kambodży, ale to czego się najbardziej obawiam, właśnie ujęłaś w swoim tekście. Nie wiem czy dałabym radę. Jestem niezwykle mocno przeczulona na krzywdę dzieci. Boję się tez uczucia bezsilności, a w takim miejscu byłoby wystawione na wielką próbę.
Bardzo poruszający tekst.
Nie wiem czy tam kiedykolwiek dotrę, ale jeśli mogłabym tylko jakoś pomóc tym dzieciom… Dobrze, że są tacy ludzie na świecie jak Angie.
Szokujące warunki. Rozumiem uczucie bezsilności które odczuwałaś, bo czytając ten tekst sama zastanawiałam się jakie to trudne chcieć pomóc a nie mieć możliwości wpłacenia pieniędzy które trafiłyby do tych dzieci.
Bezsilność jest tutaj najgorsza… Zamiast wpłacać pieniądze na konto sierocińca, można jakoś dostarczyć im potrzebne rzeczy materialne jak np. przybory szkolne, ale tez nie ma nigdy pewności gdzie one trafia…
Są rzeczy, które w głowie się nie mieszczą… A wydawać by się mogło, że to XXI wiek. Najstraszniejsze jest to, że cierpią niewinne istoty. Pomimo wszytsko, zazdroszczę takiej wyprawy, to naprawdę musiało być bardzo poruszające doświadczenie.
BAAARDZO przejmujące zdjęcia. post z resztą też bo czytając go też zaczęłam zastanawiać się , dlaczego nie potrafimy docenić tego co mamy..
Od dawna marzę by pojechać do Kambodży. Wiadomo, chcę zobaczyć Angkor Wat i tamtejszą przyrodę, itd. Twój post uświadomił mi jednak, że na tę chwilę bardzo niewiele wiem na temat historii i przede wszystkim sytuacji w Kambodży. Być może nie doznałabym tak wielkiego szoku na widok dzieci bijących się o kredki jak Ty, bo widziałam wcześniej wielką biedę w Indiach i innych krajach Azji, ale nie przyznam szczerze, że nie zastanawiałam się nad tym, czy w Kambodży jest podobnie. To straszne, że tam również dzieci są tak traktowane i wykorzystywane. Dobrze, że o tym piszesz, bo do tej pory większość relacji z podróży po Kambodży, które czytałam, to same zachwyty i piękne zdjęcia z drzewem w Ta Prohm. Można by rzec, kambodżańska idylla…
Piękno Kambodży będzie w następnym wpisie, bo są tam wyjątkowo magiczne miejsca 🙂 Właściwie to mnie też zastanawia dlaczego nikt na ten problem nie zwraca uwagi? Taka znieczulica, że przechodzimy nad tym do porządku dziennego? A może ludzie jadą tylko do Angkor, hotel z luksusami, sierociniec żeby zostawić trochę kasy i do domu!
Trudny temat !!!! Mam łzy w oczach !!! Zabrałabym te dzieciaczki do domu… 🙁
Wizyta w Kambodży zmienia światopogląd i otwiera oczy. Uważam, że każdy, kto narzeka na życie w Polsce, powinien pojechać tam lub chociażby trochę o tym kraju poczytać. Jeśli chodzi o pomaganie to bardzo łatwo niechcący narobić więcej szkód niż pożytku, dlatego odradzam wszelkie wolontariaty w sierocińcach, za którymi nie stoi jakaś poważna organizacja humanitarna.
Zgadzam się z Tobą w 100%, szkoda, że tak ciężko pomoc, zwłaszcza tym cudownym dzieciom.