Kuchnia węgierska i Hungaroring

Kuchnia węgierska jest w Polsce dość popularna, wszyscy przecież znamy leczo, placek po węgiersku czy gulasz węgierski. W naszym domu często na stole goszczą te potrawy, oczywiście z moimi modyfikacjami 🙂 Bardzo byłam ciekawa jak będą smakowały tam skąd się wywodzą i czy faktycznie kuchnia węgierska jest tak ostra jak wszyscy nas uprzedzali. Po szybkim zameldowaniu w hotelu i prysznicu wybraliśmy się do restauracji poleconej nam przez obsługę hotelu, żeby po raz pierwszy sprawdzić jak to z tą kuchnią jest naprawdę 🙂 Wybraliśmy dwa dania, sertés pörkölt, czyli gulasz wieprzowy z kładzionymi kluseczkami, nazywanymi przez Węgrów galuska i panierowany kotlet z pieczonymi ziemniakami. W życiu nie jadłam tak pysznych kluseczek! Dania były bardzo sycące, na tyle, że nie zmieściliśmy deserów, chociaż kelner nalegał… nawet ja, mega łasuch, nie dałam rady 🙂 Potrawy były pikantne, ale bez przesady, powiedziałabym raczej, że dobrze przyprawione.


Śniadania albo robiliśmy sami, oczywiście z zakupionych wcześniej węgierskich produktów, albo jedliśmy coś w restauracjach. Co i gdzie zjeść na śniadanie w Budapeszcie możecie sprawdzić na blogu Hej Ho!, a link jest tutaj. My zazwyczaj wybieraliśmy jajecznicę lub omlety. Jeśli sami robiliśmy jajecznicę to oczywiście z dodatkiem węgierskiej kiełbasy! Pierwszego dnia zakupiliśmy w lokalnym sklepie trzy rodzaje, które wyglądały najapetyczniej, Pani ekspedientka dziwnie wzdychała pakując nam je, a my zastanawialiśmy się dlaczego… Wszystko wyjaśniło się jak spróbowaliśmy naszych zakupionych rarytasów 🙂 dwie z kiełbas były tak ostre, że dało się zjeść po jednym plasterku, za to trzecia była pyszna 🙂 Oczywiście do jajecznicy koniecznie świeżutkie, pachnące pomidory, zakupione w lokalnym warzywniaku.

20150811_105204
Jadąc przez Węgry przy drodze wszędzie możemy spotkać stragany, na których kupimy lokalne owoce, w tym arbuzy, melony, winogrona, brzoskwinie… Oczywiście przez cały wyjazd jedliśmy ich bardzo dużo, nie ma to jak schłodzony arbuz w upalny dzień 🙂

PicMonkey Collage 861
Oczywiście zjadłam gulasz węgierski, był pyszny i danie o bardzo dziwnie brzmiącej nazwie… niestety jej nie zapamiętałam, więc do tej pory nie wiem co to było za mięso 🙂 W każdym razie bardzo nam smakowało 🙂 Kuchnia węgierska nas nie rozczarowała, wszystko było bardzo dobre, ale też nas nie zachwyciła… zabrakło efektu wow… Może dlatego, że jedliśmy w bardziej komercyjnych restauracjach, które były nastawione na turystów? A może my po prostu jesteśmy przyzwyczajeni do ostrych smaków i to co jedliśmy wydawało nam się normalne.

20150813_220600
Do picia zawsze zamawiałam pyszne lemoniady, które możecie też kupić w budkach na ulicy.

019 20150810_202407 20150810_202431 20150813_215808Będąc w Budapeszcie koniecznie trzeba odwiedzić Centralną Halę Targową. Powierzchnia handlowa jest ogromna, a sama hala składa się z trzech poziomów, na najniższym mieści się supermarket, a na wyższych świeże owoce, warzywa i alkohole, wszelkiego rodzaju pamiątki i produkty tradycyjne oraz cała masa stoisk, na których można zjeść tradycyjne langosze, wszelkiego rodzaju mięsa, szaszłyki, kiełbaski, czy też hamburgery. Polecam kupić tu pamiątki 🙂 Wybór jest naprawdę ogromy i każdy znajdzie coś dla siebie.

842 845 848 850 851 854 855 859 861 867 868 870 001 009 014 020 PicMonkey Collage
Dla smakoszy hamburgerów polecam te które jedliśmy w drodze powrotnej w Miszkolcu, nie jadłam lepszych! Hamburgery komponuje się samemu, jest cały spis dodatków i sam wybierasz co chcesz, a czego nie, jaki sos, jakie mięso… Jednak sekret tkwi w bułce! Była po prostu pyszna! Nie za sucha, nie gumiasta, bułka idealna 🙂

PicMonkey Collage PicMonkey Collage111
Jeśli już znudzi Wam się kuchnia węgierska, macie do wyboru całą masę różnego rodzaju restauracji, a najwięcej jest chyba tych które serwują sushi, w pobliżu naszego hotelu były co najmniej cztery, a podczas zwiedzania widziałam je na każdym kroku. Nie zdecydowaliśmy się na japońskie przysmaki ale pewnego wieczoru zwabieni transmisją pucharu Europy, w którym grała nasza ukochana FC Barcelona, zjedliśmy kolację w tajskiej restauracji. Ja oczywiście zdecydowałam się na owoce morza w tempurze… i jak zwykle skończyło się to dla mnie rewolucją żołądkową… na szczęście krótkotrwałą 🙂 Niby wiem że krewetek nie wyławiają z Dunaju ale jakoś miałam ochotę… w każdym razie nie polecam 🙂

20150812_191654 20150812_191657 20150812_191700 20150812_191705
Na koniec naszego urlopu w Budapeszcie postanowiliśmy się pościgać na torze Formuły 1 Hungaroring 🙂 No może nie chcieliśmy od razu wsiadać do samochodów wyścigowych ale przynajmniej zobaczyć tor z bliska. Nasze marzenia rozwiali Panowie którzy siedzieli w pomieszczeniu z tabliczką ‘Information’. Poinformowali nas, że niestety nie ma możliwość wejścia na tor ani na trybuny, bez podania wyraźnej przyczyny dlaczego nie można. Moje niekończące się starania, żeby ich jednak przekonać i żeby nas choć na 5 minut wpuścili, skwitowali dosadnym ‘no way!’… Co miałam im na to odpowiedzieć? Jak ‘no way’ to ‘no way’ 🙂 Podziękowaliśmy za info, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy szukać dziury w płocie wysokim na trzy metry 🙂 Dziur było kilka… a właściwie bram którymi wpuszczają kibiców w czasie wyścigów 🙂 Ścigały się akurat motory, więc miło było posłuchać ryku silników. Oczywiście natychmiast zapragnęłam zobaczyć na żywo wyścigi bolidów z trybun… Może podczas następnej wizyty 🙂

20150814_105204 20150814_105138 140 179 175 173 172 171 143 139 126 127 132 135Jeśli jesteście ciekawi co widzieliśmy w Budapeszcie, to zapraszam tutaj, a jeśli chcecie zobaczyć piękny Budapeszt nocą to zajrzyjcie tutaj.

A Wam jak upłynął urlop? Mam nadzieję, że równie udanie 🙂

podpis 3

Tags: Budapeszt centralna hala targowa, formuła 1, hungaroring, hungaroring zwiedzanie, kuchnia węgierska, pamiątki z Węgier

Related Posts

Previous Post Next Post

Comments

    • Nika
    • 28 sierpnia 2015
    Odpowiedz

    Zauważyłam, ze sfotografowałaś w vàsàrcsarnok làngos’a i to w wersji bardzo wypasionej. Nic jednak nie wspominasz o nim w tekście. Czyżbyście się nie skusili na największą specjalność węgierską? Ja nie mogę im się oprzeć i za każdym razem na Węgrzech jadam jeden co dwa dni. Na ogol w najprostszych wersjach, bo takie najbardziej mi pasują. Jesli kiedys wybierzecie sie jeszcze d Budapesztu, to polecam wybrac sie do hali przy stacji metra Lehel. Jest ona prawdziwsza, bo dla mieszkancow a nie dla turystow. Zjecie tam na pietrze za pare groszy wszelkiego typu kielbasy i miesa z grilla. Maja tez niesamowita ilosc typowych kiszonek. No i wszystko jest sporo tansze niz w vàsàrcsarnok, ktore za to ma przepiekny budynek (zabytek architektury).
    Piekne zdjecia i az mi sie zachcialo wrocic na Wegry… ostatni raz bylam w listopadzie i z checia znow bym sie wybrala:)

      • miscatalina
      • 28 sierpnia 2015
      Odpowiedz

      To prawda nie zjedliśmy langosza i bardzo żałuję … ale tego dnia było tak gorąco, że naprawdę nie mieliśmy na nic ochoty 🙂 Dzięki za info o hali przy metrze Lehel! Na pewno następnym razem się tam wybiorę, uwielbiam takie miejsca!

  1. Odpowiedz

    O tak, zdjęcia są świetne a opis oczywiście wywołał mój wilczy głód – i na potrawy i na tor 🙂

    A mi na Węgrzech bardzo podszedł ichniejszy makaron, który zdaje się, że jest nawet w Polsce produkowany 🙂

  2. Kasia, naprawdę widzę, że mamy wiele wspólnego i w wiele podróży (kulinarnych i geograficznych) mogłybyśmy się udać razem! A co do Syberii, może Cie nie pociągają tamte tereny, ale jestem pewna, że kilka tamtejszych przysmaków by Ci przypadło do gustu!

      • miscatalina
      • 1 października 2015
      Odpowiedz

      Ja nigdy nie mówię nigdy 🙂 Może kiedyś dorosnę do tych miejsc…

  3. Odpowiedz

    Świetny wpis i super skondensowana wiedza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

24 shares

Social Profiles